czwartek, 26 marca 2009

"Tak komputery to całkiem fajne urządzenia, są OK..."

Pisałem o Czarnym Łabędziu jakiś czas temu. Teraz nadeszła wreszcie pora, aby przedstawić dokonania całego „drobiu” jaki się wokół niego kręci. Pisanie dokładnie o tym, że miałem po raz kolejny gigantyczny problem z wyborem płyty chyba jest niepotrzebne.  W każdym razie postawiłem na chyba najbardziej przełomową w ich dorobku OK Computer z 1997 roku, która bardzo znacząco różni się od dwóch ją poprzedzających. Jej inność chyba najłatwiej odda stwierdzenie ze dzięki niej Radiohead stało się zespołem rockowym pełną gębą, podczas gdy na poprzednich Pablo Honey i The Bends raczej brzmieli brit-popowo (szczególnie na debiutanckim albumie). 
Nieśmiało śmiem twierdzić, że jest to koncept album (zresztą nie tylko ja tak uważam), chociaż nie pasuje do dokładnej definicji tego zagadnienia. Jeżeli jednak przyjmiemy, że to prawda to jako tematykę całego krążka można przyjąć bolączki współczesnych ludzi z ogromnym naciskiem na wpływ technologii i globalizacji na ich życie, a także po części środków transportu przed, którymi Thom Yorke odczuwa nieukrywany lęk. 

Jeśli mam pisać szczerze to ten longplay nie jest przepełniony świetnymi piosenkami. Tak naprawdę to tylko połowy z nich da się słuchać bez żadnych zahamowań czy to estetycznych czy psychicznych. Nawet ja będąc wielkim fanem Radiohead nie lubię wszystkich piosenek z tego albumu. Tyle tylko, że ten album wywołuje największe emocje. Powoduje odmienne stany świadomości. Dobitnie sprawia, że chce się zastanowić nad życiem i to nie tylko własnym. Szczególnie słuchając Fitter Happier, które jest manifestem dotyczącym tego jak właściwie żyć wypowiadanym za pomocą syntezatora mowy. Co ma tak naprawdę mało wspólnego z piosenką jako taką. Karma Police mimo lirycznej wymowy i swoistej „delikatności” potrafi niczym szesnastotonowe kowadło spaść nagle z nieba i przytłoczyć swoim tekstem. W chwilach kiedy bywałem na zakrętach losu powtarzałem sobie „Karma Police… przyjadą w końcu.. muszą przyjechać wielkim pieprzonym radiowozem i naprawić wszystko, nie może wiecznie być źle” . Jeśli jeszcze mi było mało to włączałem Lucky. Jak mówią słowa tej piosenki „czuję, że moje szczęście się odmieni”. Pomimo tego, że stoi się na krawędzi życia to wiadomo, że będzie to „wspaniały dzień”. Trochę jest w tym ironii, trochę sarkazmu, ale nie można pozostać obojętnym wobec tak emocjonalnie zaśpiewanej i zagranej kompozycji. Z kolei Climb Up The Walls to chyba najlepiej zagrana piosenka. Z rozmachem, z "bólem istnienia" chciało by się rzec. Powoli nabierając tempa sprawia, że w kulminacyjnym momencie nie jest się w stanie ruszyć z wrażenia. Tuż po tym No Surprises, które jest chyba najspokojniejszym utworem na płycie i brzmi niczym kołysanka i w tej roli doskonale się sprawdza. Zupełnym tego przeciwieństwem jest Paranoid Android z początku kompaktu. Piosenka ta jest skomponowana w dość schizofreniczny sposób przez swoje ciągłe zmiany tempa i melodii nie wspominając już o tekście.

Patrząc na to co przed chwilą napisałem myślę sobie: „Na ile uchwyciłem ducha OK Computer? Może i uchwyciłem, ale dlaczego wydaje mi się, że tak chaotycznie to opisałem? Chaotycznie! No a jak inaczej da się opisać coś tak nieskładnie poukładanego?” Pytania się mnożą, ale nie odpowiedzi. Oto właśnie stan umysłu wywołany tym albumem. Nerwica, schizofrenia, depresja. Introwertyczność doskonała. Tak doskonała, że zakradła się do tego tekstu.

Więc jeśli ktoś ma na tyle odwagi lub, aż tak bardzo nieliniowy umysł, że uważa OK Computer za interesującą pozycję po tym co napisałem- to droga wolna. Mało kto stanie się fanem Radiohead po tej płycie. Mało kto zdecyduje się w ogóle jej słuchać po raz pierwszy nie mówiąc o kolejnych. A fakt ilości sprzedanych egzemplarzy wcale nie przeczy temu stwierdzeniu- oznacza to po prostu ze dużo na tym świecie jest dziwnych ludzi. Pomijając jednak stany psychiczne to ta płyta jest legendą czy to się komuś podoba czy nie i jeśli ktoś uważa się za melomana to powinien ją przesłuchać pomimo moich ostrzeżeń.





P.S. Przepraszam wszystkich, którzy nie zrozumieli tego co starałem się przekazać… Inaczej nie potrafiłem.

I dedykuję tą garstkę posklejanych liter osobie, dzięki której poznałem Radiohead i nie tylko ich. Przez co moje życie odwróciło się o 180 stopni. (Tak obiecałem przed laty, że Ci coś zadedykuje...)


Radiohead- OK Computer (1997)



  1. "Airbag" 4:44
  2. "Paranoid Android" 6:23
  3. "Subterranean Homesick Alien" 4:27
  4. "Exit Music (For a Film)" 4:24
  5. "Let Down" 4:59
  6. "Karma Police" 4:21
  7. "Fitter Happier" 1:57
  8. "Electioneering" 3:50
  9. "Climbing Up the Walls" 4:45
  10. "No Surprises" 3:48
  11. "Lucky" 4:19
  12. "The Tourist" 5:24

2 komentarze:

  1. Wspinam sis na sciany przez ten tekst :P Zajebista recenzja, uwazaj bo Karma Police Cie dopadnie! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. "Nerwica, schizofrenia, depresja. Introwertyczność doskonała."
    to już wiadomo dlaczego kocham tą płytę i dlaczego od niej zaczęłam z radiogłowymi. haha ;>

    ale wczesne radiohead to też dobre radiohead. (street spirit (fade out)!)

    a teraz:
    "please could you stop the noise, I'm trying to get some rest."

    OdpowiedzUsuń